Twój koszyk jest pusty.
Może Ci się przydać...
Aby móc dodawać produkty do listy ulubionych i stworzyć własną listę ogrodniczych marzeń, musisz się zalogować.
Zaloguj sięWystarczy, że odpowiesz na kilka pytań, które pomogą Nam dobrać dla Ciebie odpowiednią roślinę!
odpowiedz na kilka krótkich pytań
dobierzemy dla Ciebie roślinę
Od eleganckich paproci w XIX-wiecznych salonach, przez fikusy na meblościankach w PRL-u, aż po pandemiczny boom na urban jungle – rośliny w naszych domach przeszły długą drogę. Ten artykuł pokazuje, jak zmieniały się trendy w zazielenianiu wnętrz, podpowiada, jakie gatunki najlepiej sprawdzą się w salonie, i zdradza, dlaczego dziś rośliny są nie tylko ozdobą, ale też źródłem harmonii i lepszego samopoczucia.
Obecność roślin w salonach to nie chwilowa moda, ale powrót do głęboko zakorzenionej potrzeby bliskości z naturą. Już w XIX wieku w mieszczańskich wnętrzach rośliny stanowiły oznakę elegancji, dobrego gustu i przynależności do kulturalnej elity. Okazałe paprocie, palmy i filodendrony zdobiły salony w glinianych, lub ceramicznych osłonkach, tworząc kompozycje, które miały nie tylko cieszyć oko, ale też łagodzić duszę w czasach szybkiej industrializacji.
Autor nieznany, Wnętrze saloniku Ludwiki Alojzy księżnej Clary und Aldringen w pałacu Radziwiłłów w Berlinie, ok. 1840, Muzeum Narodowe w Warszawie, domena publiczna, źródło: Cyfrowe MNW.
W okresie PRL-u, mimo ograniczonych możliwości i surowych realiów, rośliny wciąż pełniły ważną rolę – tym razem nie jako symbol statusu, ale jako prywatna namiastka piękna i wolności.
Fikusy, sansewierie, geranium i epipremnum dumnie rosły na meblościankach, regałach i parapetach. Zielone liście rekompensowały szarą rzeczywistość i były namiastką egzotyki. W świecie, gdzie wszystko było do siebie podobne – mieszkania, osiedla, kolory – to właśnie rośliny pozwalały wprowadzić do salonu coś własnego, żywego i indywidualnego.
Wizualizacja salonu z lat 60./70. w Polsce – charakterystyczna meblościanka, pomarańczowa kanapa i rośliny doniczkowe jako element dekoracji.
Pamiętam z dzieciństwa odwiedziny u mojej cioci, która w latach 90. miała w salonie ogromną fototapetę z egzotycznym widokiem – palmami i lazurowym morzem. Obok niej, tuż przy oknie, rosła wysoka Areca, która zdawała się być częścią tamtego krajobrazu. W zestawieniu z betonowym osiedlem za oknem, ten zielony kąt wydawał się wręcz magiczny – jakby fragment innego świata zakorzenił się w środku salonu.
Może dlatego do dziś tak mocno wierzę, że rośliny potrafią całkowicie odmienić atmosferę wnętrza – wnoszą coś więcej niż zieleń. Wnoszą oddech.
Wizualizacja salonu z lat 90. z fototapetą o motywie tropikalnej plaży i palmą Areca przy oknie.
Choć realia się zmieniły, potrzeba kontaktu z naturą wciąż jest aktualna – a nawet silniejsza. Współczesny renesans roślin domowych zbiegł się w czasie z pandemią COVID-19. W 2020 roku, gdy świat zamknął się w domach, wiele osób zaczęło szukać sposobów, aby tchnąć życie w cztery ściany.
Poniżej kilka faktów, które to potwierdzają:
Na Instagramie popularność zyskały hasztagi takie jak #plantparent czy #urbanjungle. Pojawiły się nawet nowe określenia – „plant mom” czy filipińskie „plantita” i „plantito” – odzwierciedlające emocjonalne przywiązanie do zieleni.
Rośliny stały się czymś więcej niż dekoracją – dla wielu były towarzyszem i codziennym rytuałem troski, dającym poczucie stabilności w niepewnych czasach.
Zdjęcie: Cottonbro, źródło: Pexels.
Współczesne zazielenianie wnętrz to coś więcej niż przypadkowe ustawianie doniczek. Dziś rośliny traktujemy jak ważny element aranżacji – tak samo istotny jak meble czy oświetlenie. Przy ich wyborze coraz częściej zwracamy uwagę nie tylko na wygląd, ale też na to, jak będą współgrały ze stylem wnętrza, ilością światła i układem przestrzeni.
W modnych salonach królują duże solitery, które natychmiast przyciągają wzrok – monstera deliciosa o imponujących liściach, wysmukły fikus sprężysty czy dostojna strelicja królewska.
Wnętrza w stylu boho chętnie przyjmują zwisające pnącza i delikatne paprocie, minimalizm stawia na jeden, perfekcyjnie wyeksponowany okaz, a miłośnicy urban jungle zamieniają swoje salony w gęste, tropikalne zakątki.
Rośliny w salonie coraz częściej pełnią też rolę „żywych rzeźb”, ustawianych w designerskich donicach lub plecionych koszach, dzięki czemu są jednocześnie dekoracją i źródłem naturalnych korzyści – oczyszczają powietrze, redukują stres i wprowadzają do wnętrza poczucie harmonii.
Patrząc na ten zielony powrót, łatwo zauważyć, że rośliny towarzyszą nam nie tylko w dekorowaniu przestrzeni, ale też w przechodzeniu przez zmiany i kryzysy. Były świadkami mieszczańskich spotkań w XIX wieku, dodawały otuchy w czasach PRL-u, a w trakcie pandemii stały się cichymi sprzymierzeńcami w budowaniu codziennego spokoju.
Współczesne salony, pełne zieleni, to nie powrót do przeszłości, lecz świadome nawiązanie do niej.
Każdy liść i każdy pęd przypomina nam, że bliskość natury jest uniwersalną potrzebą człowieka – niezależnie od epoki, trendów i technologii. A może właśnie teraz, w świecie szybkich zmian, to my potrzebujemy jej najbardziej.
W zakładce „Rośliny do salonu” znajdziesz nasze propozycje dużych okazów roślin, które świetnie sprawdzą się jako zielony akcent w pomieszczeniu, w którym odpoczywamy najczęściej.